oraz inne związane z tym tematem głupoty

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Krótkie Recki: Filmy, których oglądanie możecie sobie darować

Dziś zbiór recenzji produkcji, które niestety, miałam nieprzyjemność oglądać. Część już na zwiastunach wyglądała podejrzanie. O innych usłyszałam wcześniej niepochlebne opinie. A w przypadku jeszcze innych - choć wszystko wskazywało na to, że będą to dzieła dobre - okazało się inaczej. Ale wiecie, jak to jest - nic nie zachęca do obejrzenia filmu bardziej, niż ostrzeżenie innych: „nie oglądaj tego”.

(Tak wiem, w tym miejscu powstał logiczny paradoks polegający na tym, że piszę o filmach, których oglądanie wam odradzam, jednocześnie wiedząc o tym, że to zachęci was do oglądania. Cóż, mówi się trudno.)


Abraham Lincoln: Łowca wampirów
(Abraham Lincoln: Vampire Hunter)

Uzbrojony w siekierę prezydent USA polujący na krwiopijców - po obejrzeniu zwiastuna pomyślałam dwie rzeczy: po pierwsze, że Amerykanom należy się wielki szacun za to, iż mają takie luzackie podejście do swoich bohaterów narodowych. A po drugie, że na pewno wyjdzie z tego jakiś mega śmieszny film przygodowy - bo przecież tego typu historia nie mogła być ani trochę poważna.

Niestety całość okazała się być dramatem obyczajowym o egzystencjalnych rozterkach prezydenta Stanów Zjednoczonych, z wampirami i kiepskimi efektami specjalnymi w tle. Opowieść, która w ogóle nie interesowała, z bohaterami, którym ani przez moment nie kibicowałam.

Przy czym ja sama największe rozczarowanie poczułam w scenie pojedynku wśród galopujących koni. Pierwsze wrażenie było jak najbardziej pozytywne - super pomysł, przynajmniej jedna scena, która cieszyła wzrok. Ale moja radość trwała bardzo krótko, bo do akcji wkroczyły, wspomniane wcześniej, kiepskie efekty specjalne i scena, która mogła być najlepszą w filmie, zmieniła się w jedną z najgorszych.

Moja ocena: 1/5

Jaś i Małgosia: Łowcy Czarownic
(Hansel and Gretel: Witch Hunters)

Imiona głównych bohaterów pozwolę sobie pisać po polsku, bo tam mi wygodniej.

A moje ogólne zarzuty dotyczące filmu, są podobne, jak w przypadku Abrahama Lincolna: zbyt poważnie, za nudno i bez interesujących bohaterów. Dodatkowo jednak, tutaj pojawił się kilka scen tak obleśnych (robale zżerające od środka ludzi), że po prostu nie mogłam ich oglądać. Sorki, ale ja nieco inaczej definiuję słowo „rozrywka”.

Moja ocena: 1/5

Oz Wielki i Potężny
(Oz: The Great and Powerful)

Miało być tak pięknie - pełen niebezpieczeństw fantastyczny świat i James Franco w roli głównej. A wyszło gorzej, niż kiepsko. Czułam się, jakbym oglądała kinową wersję Teletubisiów (no dobrze, nigdy wcześniej Teletubisiów nie oglądałam, więc nie mam pojęcia, jak czuje się człowiek, który widzi coś takiego, ale podejrzewam, że wrażenia są podobne do tych, jakie towarzyszyły mi na seansie Oza). Rozumiem, magiczna kraina, więc autorzy efektów specjalnych dali się ponieść wyobraźni. Ale wszystko w tym filmie było pozbawione większego sensu. I przy okazji - straszliwie nudne. Do napisów końcowych udało mi się dotrwać tylko dzięki temu, że przez cały czas liczyłam, iż w następnej scenie nastąpi jakiś zwrot akcji, w końcu zacznie się coś dziać. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Chyba nawet James Franco poczuł się mocno zagubiony w tym filmowym uniwersum, bo przez cały czas grał jedną miną - uśmiechem mówiącym „OMG, nie powinienem tu przychodzić, ale skoro mi za to zapłacili, to muszę robić dobrą minę do złej gry”.

Moja ocena: 1/5

Jack pogromca olbrzymów
(Jack the Giant Slayer)

Tutaj dla odmiany czekało mnie pozytywne zaskoczenie, bo film okazał się znacznie lepszy, niż przypuszczałam. Co jednak nie znaczy, że był on jakoś wybitnie dobry. I wciąż odradzam wam jego oglądanie.

Pojawiło się tu kilka dość poważnych tematów (konflikt klasowy, próżność szlachty, małżeństwo z przymusu, rozterka króla: czy ratować córkę, czy też królestwo), ale wszystkie one zostały spłaszczone oraz zmarginalizowane. A szkoda, bo być może gdyby właśnie te elementy zostały rozwinięte, całość stałaby się ciekawsza oraz bardziej dojrzała.

Brakowało mi tutaj jakiegoś naprawdę złego, czarnego charakteru - bo w tej roli nie spisał się ani zdradziecki książę, ani dwugłowy olbrzym. Nie do końca rozumiałam też motywy działania olbrzymów (chcieli zejść na ziemię, żeby zeżreć ludzi - moim zdaniem trochę mało ambitne plany). Nie wspominając już o tym, że pojawiła się tu masa dość nielogicznych rzeczy (czy istniały kobiety-olbrzymy?). Największy facepalm zrobiłam natomiast wtedy, gdy okazało się, że akcja całego filmu nie działa się w jakiejś bajkowej krainie za siedmioma górami, ale w... Anglii! Naprawdę, twórcy filmu mogli sobie coś takiego darować.

Istnieje jednak jeden powód dla którego można zaryzykować obejrzenie Jacka pogromcy olbrzymów i nazywa się on Ewan McGregor. Aktor nie miał co prawda zbyt wymagającej roli do zagrania, ale z bródką, w czarnej zbroi i zachowaniem żołnierza Delta Force prezentował się po prostu świetnie.

Moja ocena: 2/5

Postrach nocy (Fright Night)

Tutaj dla odmiany było prawie wszystko, co potrzebne dla stworzenia dobrego filmu. Świetnie dobrani aktorzy (w tym fantastyczny David Tennant), grający postaci, które naprawdę się lubiło (albo nie lubiło, jak w przypadku Jerry'ego wampira). Ciekawy pomysł na fabułę (główny bohater wie, że jego sąsiad jest wampirem, ale przecież nie może o tym nikomu powiedzieć, bo zostanie uznany za wariata). Nawet muzyka była niezła (jej autorem był Ramin Djawadi, który skomponował między innymi ścieżkę dźwiękową do Gry o Tron).

Co więc się nie udało? Film był po prostu straszliwie nudny! Rozumiem zamysł twórców, którzy prawdopodobnie chcieli wywołać u widzów uczucie wzrastającego napięcia. Ale ja przez pierwszą połowę Postrachu nocy po prostu usypiałam. A potem, gdy w końcu zaczęło się coś dziać - wszystko było bardzo przewidywalne i schematyczne. Po prostu wiedziałam, kiedy z ciemności wyskoczy coś strasznego albo w którym momencie bohaterowie zdołają umknąć Jerry'emu wampirowi.

Pojawiło się kilka żartów sytuacyjnych (nikt poważny nie nazwał by wampira Jerry, prawda?) i te były moim zdaniem dość udane. Dlatego szkoda, że twórcy filmu nie poszli właśnie w tym kierunku. Bo gdyby było tu nieco mniej gadania, a więcej nie tyle parodii, co po prostu pewnej zabawy konwencją - to mógłby być naprawdę ciekawy i udany film.

Moja ocena: 3/5

3 komentarze:

  1. Z niepolecanych filmów miałam okazję jedynie "Oza" oglądać i aż tak złego wrażenia na mnie nie wywarł, no ale może to ta magia kina tak zadziałała ;) Za to ostatnio kilka osób mi nie polecało "Drugiego oblicza" (Place Beyond the Pines), a z ręką na sercu ci tu piszę, że to jeden z TYCH filmów roku, za które bym się dała pokroić. Jestem totalnie pod wrażeniem. Must see absolutny! A poza tym jestem ciekawa, jakie na tobie, by wywarł wrażenie, bo ja od tygodnia rozkminiam co dzień po kilka scen w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Drugie oblicze", mówisz. Ok, już zabieram się do oglądania! :)

      Usuń
  2. Oglądałem tylko Lincolna i byłem rozczarowany. Film jest po prostu nudny i bezsensowny (żeby nie powiedzieć kretyński)...
    A scena z wozem przejeżdżającym przez wnętrza pałacu... no brak słów.

    Potencjał był, tylko twórcy zupełnie go nie wykorzystali.

    OdpowiedzUsuń
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...