oraz inne związane z tym tematem głupoty

niedziela, 2 czerwca 2013

Słynne Serie Filmowe:
Park Jurajski (Jurassic Park)

Skoro już zaprezentowałam wam scenę z pierwszym dinozaurem z Parku Jurajskiego wypada, bym napisała coś więcej o całej tej „prehistorycznej” serii. Zwłaszcza, że ostatnio, w rytmie wprawiających ziemię w drżenie kroków tyranozaura, do kin wszedł ponownie Jurassic Park w odświeżonej, trójwymiarowej wersji. Jest to więc dobry moment by przypomnieć sobie całą dinozaurzą trylogię... która już wkrótce przestanie być trylogią, gdyż jak głoszą internetowe newsy - część czwarta jest w fazie produkcji.


Park Jurajski (Jurassic Park)

Jak wszyscy inni, w 1993 roku zachorowałam na dinozauro-manię, choć filmu nie obejrzałam. W sumie trudno się dziwić, miałam wtedy jakieś sześć lat i rodzice doszli do wniosku, że widok prehistorycznych gadów zżerających ludzi (i kozy) może źle wpłynąć na moją psychikę. Dzieło Spielberga odkryłam więc wiele lat później, około roku 2000. Stało się to za sprawą innej manii, jaka mnie wtedy męczyła. Otóż, za sprawą filmu Merlin odkryłam Sama Neilla i oglądałam po kolei wszystkie filmy z tym aktorem, jakie tylko puszczali w ogólnodostępnej telewizji (przypominam, że internetu wtedy nie było, a kablówki nie posiadałam). Któregoś dnia wyemitowany więc został Park Jurajski. I kiedy go obejrzałam, po prostu zakochałam się w tym filmie.

Za geniuszem Jurassic Parku stał przede wszystkim Steven Spielberg. Ten stary, dobry Spielberg - twórca kina nowej przygody, który niestety gdzieś tak od czasów I.A. postanowił kręcić filmy bardziej poważne. Ale w 1993 roku Spielberg był reżyserem zupełnie innym, a jego nazwisko gwarantowało, że obejrzy się film ciekawy, efektowny, zabawny i nieco zwariowany, ale jednocześnie mądry i niosący ze sobą jakieś przesłanie. I taki właśnie był Jurassic Park.

Czas najlepiej weryfikuje każde dzieło. A po dwudziestu latach od swojej premiery (dopiero teraz sobie uświadomiłam, że to było dwadzieścia lat temu, jejku, jaka ja stara jestem!!!) Park Jurajski wciąż ogląda się świetnie. Zwłaszcza, że pod pewnymi względami daje on dziś do myślenia bardziej, niż w 1993 roku - w końcu wtedy klonowanie było czymś z dziedziny science-fiction, a dziś jest jak najbardziej możliwe i rzeczywiste.

Próbę czasu przetrwały także efekty specjalne. Co prawda - jak już pisałam ostatnio - w jakości HD momentami widać, że dinozaury są doklejone, a sam obraz nieco śnieży i nie jest tak ostry, jak we współczesnych produkcjach. Ale to w żadnym wypadku nie przeszkadza w oglądaniu. Poza tym, o czym także już pisałam, i to chyba nie raz - komputerowe gadziny z Jurassic Parku w wielu scenach są dopracowane znacznie lepiej, niż w dzisiejszych filmach. I ciężko jest stwierdzić, gdzie kończy się CGI, a zaczyna mechaniczny jaszczur.

Co się zaś tyczy fabuły - jedno, co może irytować współcześnie, to dość powolne rozkręcanie się akcji. Przyzwyczailiśmy się do tego, że w przeciągu pierwszych 45 minut filmu lub serialu następują co najmniej trzy zwroty akcji, pięć pościgów i osiem efektownych wybuchów. Gdy więc tutaj T-Rex zaczyna straszyć dopiero po godzinie - można do tego czasu czuć się nieco znużonym.

Ale z drugiej strony, zamiast akcji i efekciarstwa mamy świetne zaprezentowanie postaci. Gdy na wyspie Nublar ląduje helikopter z głównymi bohaterami - już wiemy, komu będziemy kibicować przez resztę filmu. Tymczasem największym problemem z jakim zmagają się dzisiejsze filmy jest moim zdaniem właśnie to, że nie potrafią one przedstawić bohaterów w taki sposób, by widza połączyła z nimi pewną więź emocjonalna.


Oczywiście Jurassic Park posiada masę mniej lub bardziej rażących błędów. Pojawiło się też w nim kilka naprawdę głupich scen (na mojej top liście najgłupszych filmowych momentów ever znajduje się Sam Neill naśladujący ryk Brachiozaura). Ale to wszystko w żaden sposób nie przeszkadza w odbiorze. I jak dla mnie Park Jurajski jest arcydziełem, które wciąż oglądam z wielką przyjemnością - od pierwszej sceny, do finałowego ryku T-Rexa i końcowych napisów.



Aha, jeszcze jedno - swego czasu czytałam książkę, na podstawie której powstał film. Jednak ekranizacja podobała mi się znacznie bardziej od papierowego pierwowzoru. A to (nie ujmując tutaj niczego Michaelowi Crichtonowi), moim zdaniem dodatkowo potwierdza geniusz Spielberga.

Moja ocena: 6/5



...Honest Trailer...



...i HISHE:



Zaginiony Świat: Jurassic Park
(The Lost World: Jurassic Park)

Po premierze filmu przez świat przetoczyła się fala krytyki. Recenzenci mówili jednogłośnie, że spodziewali się czegoś więcej, że Spielberg powinien się wstydzić za tą produkcję i tak dalej. Zgadzam się, sequel był wielkim kuponem odciętym od części pierwszej i gdyby nie ona, prawdopodobnie już dawno zostałby zapomniany przez publiczność. Ale tutaj znów chciałam spojrzeć na to dzieło z perspektywy czasu. Bo powiedzmy sobie szczerze - w porównaniu ze współczesnymi produkcjami Zaginiony Świat wypada naprawdę nieźle (tu na marginesie należy sobie zadać pytanie, czy to świadczy bardziej o wielkości tego filmu, czy może o obecnym upadku kina).

Pamiętam, że po pierwszym obejrzeniu, Zaginiony Świat, nie przypadł mi on do gustu. Ale gdy ponownie zobaczyłam go teraz - wcale nie wydawał mi się taki zły.

Dinozaurów było więcej i ponownie symbolizowały one nieujarzmioną naturę. A teraz broiły nie tylko na tropikalnej wyspie, ale także na ulicach San Diego. Rozwinięty został też wątek InGenu - czyli korporacji, która finansowała klonowanie prehistorycznych gadów. Natomiast główna rola przypadła tym razem Jeffowi Goldblumowi. Te wszystkie rzeczy były moim zdaniem bardzo ciekawymi elementami sequelu. Przy okazji świetnie spisał się także John Williams, który dla Zaginionego Świata stworzył zupełnie nową ścieżkę dźwiękową (która momentami oczywiście nawiązywała brzemieniem do części pierwszej, ale poza tym dało się w niej usłyszeć wiele całkowicie świeżych utworów).

Co zatem nie wyszło? Szczerze mówiąc trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Ujmę to filozoficznie: nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Drugi Park Jurajski nie miał tego samego klimatu, co pierwsza część. A chyba właśnie tego oczekiwali po nim widzowie. Tylko, czy to świadczy o filmie źle? Nie wydaje mi się. Spielberg po prostu nie poszedł na łatwiznę i pokazał niby to samo, ale zupełnie inaczej. I za to, moim zdaniem należą mu się wielkie brawa.

Moja ocena: 5/5



Park Jurajski III
(Jurassic Park III)

Jak już wspominałam, około 2000 roku miałam bzika na punkcie Sama Neilla oraz pierwszej części Parku Jurajskiego. Dlatego też gdy w 2001 roku pojawiła się trzecia część filmu, byłam szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Wysoki poziom endorfin spowodował zapewne, że produkcję tą przyjęłam całkowicie bezkrytycznie, zupełnie nie dostrzegając jej błędów. Tymczasem teraz, spoglądając na wszystko chłodnym okiem stwierdzam, że to nie był dobry film.

Wydaje mi się, że twórca scenariusza musiał wcześniej być informatykiem, albowiem wydarzenia opowiedziane w Parku Jurajskim 3 można przedstawić w takiej oto pętli:

1. Pojawia się duży, straszny, zębaty dinozaur.

2. Ludzie na widok dinozaura zastygają nieruchomo.

3. Duży, straszny, zębaty dinozaur wydaje z siebie groźny ryk.

4. Ludzie krzyczą „RUN!” i zaczynają uciekać.

5. Duży, straszny, zębaty dinozaur zjada jednego z ludzi.

6. Reszta ludzi ucieka, po czym zatrzymuje się by złapać oddech i porozmawiać o tym, że dinozaurów nie powinno było się klonować, bo to zabawa w Boga, tak nie wypada itd, itp...

1. Pojawia się duży, straszny, zębaty dinozaur... i tak dalej


Moim zdaniem to właśnie scenariusz ponosił największą winę za to, że Jurassic Park 3 się nie udał. Bo poza tym, zarówno przed, jak i za kamerą stanęli dość utalentowani ludzie, mający doświadczenie w kręceniu filmów. Więc to chyba nie była ich wina... Choć z drugiej strony, Spielberg już nie bawił się tutaj w reżyserowanie, a John Williams nie skomponował muzyki. Może więc ktoś tam „na górze” wiedział, że ten film jest robiony tylko dla pieniędzy i okaże się totalną, artystyczną klapą?


Pomijając wydarzenia zawarte w scenariuszu - w Parku Jurajskim 3 zmieniło się także podejście do dinozaurów. Ale to moim zdaniem też nie wyszło filmowi na dobre. Velociraptory, które w poprzednich częściach były niczym piekielnie inteligentni, psychopatyczni i bezlitośni mordercy, teraz zmieniły się w troskliwych rodziców. Z kolei Tyranozaur, w pewnym sensie będący symbolem poprzednich części filmu, tutaj został na samym początku wykończony i zastąpiony przez Spinozaura - stwora może i prezentującego się bardziej strasznie i okazale, ale za to zupełnie pozbawionego gracji oraz uroku T-Rexa.

Jedyną zmianą na lepsze był moim zdaniem dzieciak. Tak, w każdej części filmu pojawiał się jakiś małolat (w jedynce była ich nawet dwójka). Ale te wcześniejsze na widok prehistorycznych gadów piszczały ze strachu i wpadały w panikę. Co w sumie nie było niewłaściwym zachowaniem, bo sama na ich miejscu pewnie zrobiłabym tak samo. Jednakże dzieciak z części trzeciej jest zupełnie inny: odważny, zaradny i nie wrzeszczał z byle powodu. Dzięki temu nie był on kulą u nogi głównych, dorosłych bohaterów, ale ich równoprawnym towarzyszem. I osobą, jaką chyba każdy dzieciak, który poszedł do kina, mógł wziąć sobie za wzór do naśladowania. Przy czym, niestety - tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak samo wspomniany dzieciak, koniec końców nie wpłynął na poprawę jakości filmu.

Moja ocena: 3/5



Choć pierwsza część Parku Jurajskiego jest moim zdaniem dziełem kultowym, to kolejne filmy niestety nie dorastają jej do pięt i są tylko nieistotnymi dodatkami rozwijającymi historię tam zawartą. Z tego powodu cała trylogia wypada - delikatnie mówiąc - kiepsko. A teraz ma powstać część czwarta. Film, o którym póki co niewiele wiadomo. Jedni mówią, że będzie to kolejna kontynuacja, inni - że restart całej serii. Moim zdaniem obydwa te rozwiązania nie są dobre. Bo obawiam się, że Park Jurajski IV może być jeszcze gorszy od części trzeciej. Natomiast Park Jurajski, po raz pierwszy, jeszcze raz, w obecnej chwili, ze względu na to, że prawdziwa część pierwsza wcale się nie zestarzała, raczej nie miałby racji bytu.

Jeden z bohaterów dwóch pierwszych Parków Jurajskich - John Hammond - powiedział w Zaginionym Świecie, że dinozaury powinno się zostawić w spokoju i nie ingerować w ich losy. I choć to, co teraz napiszę, być może będzie wielką nadinterpretacją, to wydaje mi się, że nie chodziło tutaj tylko o gady żyjące w kinowej rzeczywistości, ale o Park Jurajski, jako o serię filmów. Może więc hollywoodzcy twórcy powinni wziąć sobie te słowa do serca, zostawić dinozaury w spokoju i darować sobie dalsze, jurajske kontynuacje?

1 komentarz:

  1. Łał świetny materiał ! Tylko nie zgadzam się trochę z nim . Chciałabym oglądać jurassic park nawet 100 ! Uwielbiam ten film !!!!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...