oraz inne związane z tym tematem głupoty

wtorek, 3 kwietnia 2012

Marcowe Szaleństwo Serialowe

Nastała wiosna i nie tylko przyroda zaczęła budzić się do życia. Niektóre seriale także ocknęły się po zimowym letargu, bo ich nowe odcinki były interesujące, pełne akcji oraz napięcia. Inne z kolei chyba odwrotnie - niczym śnieżne trolle, pod wpływem słońca zastygły w jakiejś dziwnej, straszliwie nudnej formie.


Alcatraz

Wszyscy marudzą na ten serial i oglądalność spadła mu chyba tak, że nie wiadomo, czy powstanie następny sezon. A mnie tam Alcatraz się podoba.

Prawdopodobnie powtórzę to, co napisałam już wcześniej, ale Alcatraz jest równie dobre jak Breakout Kings, a nawet odrobinę lepsze. A wszystko za sprawą spajającej cały serial zagadki. W każdym odcinku widz razem z głównymi bohaterami szukał klucza do rozwiązania zagadki, a gdy go już znalazł odkrywał, że otwiera on drzwi, za którymi skrywa się nowa, jeszcze bardziej zawiła tajemnica.

Troszkę nie spodobał mi się jedynie finał, bo po pierwsze - poziom napięcia był w nim taki sam, jak w reszcie odcinków. A to bardzo źle, bo finały są po to by w jakiś sposób zaskoczyć i zszokować widzów. A po drugie - nie znoszę, gdy sezon kończy się na zasadzie "ciąg dalszy nastąpi...". Bo to najgłupszy możliwy sposób na przekonanie widzów do oglądania następnej serii.

Moja ocena: 4/5

Breakout Kings

Pierwszy odcinek był mocny i naprawdę zaskakujący. Ale potem emocje całkowicie opadły.

Nie wiem, czy jest to spowodowane kiepskim scenariuszem, czy też tym, że moje zimowe rozleniwienie przerodziło się w wiosenne "nie-chce-misiejstwo", ale w trakcie oglądania trzeciego odcinka stwierdziłam "cholera, nie chce mi się na to patrzyć". I naprawdę nie obejrzałam go do końca.

Poczekam, aż zbierze się więcej odcinków i może wtedy obejrzę je wszystkie hurtem... A może nie? Sama już nie wiem.

Moja ocena: 1/5

Castle

Odcinek z tancerką trochę nie wyszedł. To znaczy - nie był zły, ale taki zwyczajny, nie Castlowy, pozbawiony śmiesznych i zaskakujących zwrotów akcji oraz niecodziennego zakończenia.

Za to epizod z wybuchem - całkiem niezły. Zwłaszcza na początku - podobało mi się to, w jaki sposób pokazano tragedię związaną z całym tym wydarzeniem. I zakończenie - też niczego sobie.

Innymi słowy: mogło być lepiej, ale i tak jest świetnie. Jak dla mnie Castle rządzi i nic nie wskazuje na to, bym w tym sezonie zmieniła zdanie.

Moja ocena: 5/5

Desperate Housewives (Gotowe na wszystko)

Twórcy serialu chyba usłyszeli moje narzekania i pokazali, że jeszcze stać ich na dobre odcinki. Było zabawnie, romantycznie, strasznie i tragicznie. A przy okazji wydarzyło się coś niespodziewanego. Zwrot akcji, którego naprawdę się nie przewidywałam.

Zastanawiam się, jak skończy się cała historia, bo w końcu do finału zostało już tylko kilka odcinków. Na obecną chwilę obstawiam, że Lynette odzyska męża, Bree wyląduje w więzieniu, a Gabriel dzięki nowej pracy odnajdzie szczęście, o jakim nigdy nie marzyła. Nie wiem tylko co z biedną Susan. Boję się, że jej historia skończy się w słodko-gorzki sposób.

Moja ocena: 5/5

Fringe

Trochę niedobrze, że stacja, która produkuje serial, czasem go emituje, a czasem nie, bo taki brak systematycznego pojawiania się nowych odcinków to rzucanie Fringe kłód pod nogi. A "Frędzle" i tak już porządnie utykają z powodu kiepskiego scenariusza.

Marcowe odcinki były strasznie mdłe i ckliwe. Mam nadzieję, że dalej - skoro pewne sprawy zostały już wyjaśnione - akcja jakoś się rozkręci. Ale jednocześnie - naprawdę trzymam kciuki za to, by Fringe miało na tyle niską oglądalność, by nie powstał kolejny sezon. Bo nie będę miała siły go oglądać.

Moja ocena: 2/5

Justified

Zachwyciłam się chyba trochę przedwcześnie, bo strasznie nudzi mnie ten sezon serialu. Twórcy nie wiedzą ani co zrobić z nowo wprowadzonymi postaciami, ani tym bardziej - jak wykorzystać potencjał głównych bohaterów (albo bohatera, bo Boyd został zepchnięty na bardzo daleki plan).

W prawie każdym odcinku znajduję jakiś wątek, który można byłoby przedstawić w dużo lepszy, ciekawszy sposób. Jak choćby w tym epizodzie z kolesiem, który stanął na minie. Nie lepiej byłoby gdyby na taką bombę nadepnął Raylan - a potem przez dłuższy czas, w pocie czoła zastanawiał się, jak wyjść z tarapatów?

Moja ocena: 3/5

Missing

Czyli marcowa świeżynka. O co chodzi? Dziesięć lat temu mąż głównej bohaterki - Beccki Winstone - zginął w Europie, w wyniku wybuchu bomby. Mija dekada i na stary kontynent postanawia wybrać się syn Beccki. No i w efekcie chłopak znika, jak kamień w wodę. Zdesperowana matka postanawia go odnaleźć.

Okazuje się, że główna bohaterka nie jest zwykłą, zdesperowaną gospodynią domową. Nie - babka jest byłym super szpiegiem. A co za tym idzie - biega, strzela, skacze, kopie z pół-obrotu, bez mrugnięcia okiem zabija innych, a sama unika pocisków niczym Neo z Matrixa... No dobrze, z tym ostatnim może trochę przesadziłam.

Podoba mi się realizm serialu polegający na tym, że po każdej bójce Beccka nie podnosi się z ziemi, nie strzepuje pyłku z rękawa kurtki i nie odchodzi dumnie w stronę zachodzącego słońca. Jak na prawdziwego człowieka przystało, babka utyka, jest posiniaczona i często nie ma siły, by podnieść się po walce.

Poza tym fajnie, że akcja toczy się w różnych zakątkach Europy. W pierwszym odcinku główna bohaterka z USA trafiła do Włoch, a potem do Francji. A w trzecim epizodzie - z powrotem do Włoch. A po drodze natknęła się na masę tajnych agentów pracujących dla różnych wywiadów oraz innych, mniej lub bardziej rządowych organizacji. Przy okazji pojawił się też drobny polski wątek. Naprawdę ciekawi mnie, gdzie dalej zawędruje serial.

Innymi słowy - Missing bardzo mi się podoba. Martwi mnie jedynie to, że w przypadku takich seriali dobre pomysły scenarzystów zazwyczaj kończą się po pierwszym sezonie. I co za tym idzie - taka historia powinna zostać rozpisana na nie więcej, niż 22 odcinki. Ale znając pazernych hollywoodzkich producentów - jeśli Missing odniesie sukces, na rozwiązanie zagadki trzeba będzie czekać co najmniej przez trzy sezony.

Moja ocena: 5/5

Person of Interest

Bez zmian - ot serial, który można obejrzeć przy kolacji, a potem powrócić do codziennych spraw.

Moja ocena: 3/5

Supernatural

Serial odbił się od dna i wypłynął z powrotem na powierzchnię. Nie jest tak dobrze, jak było kiedyś - ale raczej niemożliwe jest, by ta produkcja z powrotem była tak dobra, jak kilka lat temu. Jednak w porównaniu z tym, co działo się chociażby w grudniu - jest naprawdę nieźle.

Zastanawiałam się, co za licho podpijało braciom W. piwo. Obstawiałam, że był to albo Castiel, albo duch Bobby'ego. W tym miesiącu wyjaśnione zostały obydwie kwestie. I choć odcinek z Bobbym był nawet niezły, to ten z Castielem niezbyt mi się podobał.

Przy okazji - trochę szkoda mi Mishy Collinsa, bo naprawdę polubiłam go za rolę anioła. Ale potem koleś wylądował w jakimś dziwnym serialu emitowanym na YouTube, a ja odkryłam, że facet jest niestety dość kiepskim i drewnianym aktorem.

OK, koniec dygresji. Wracając do serialu - trzymam kciuki, żeby kolejne odcinki były tak samo dobre, jak te ostatnie. Ale jednocześnie wciąż apeluję: NIE KRĘĆCIE NASTĘPNEGO SEZONU!!!

Moja ocena: 4/5


I to wszystko, jeśli chodzi o marcowe seriale. Tymczasem w Prima Aprilis (zupełnie na serio) odbyła się premiera drugiego sezonu Gry o Tron... Ale o tym będzie już w następnym odcinku Szaleństwa Serialowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...