oraz inne związane z tym tematem głupoty

poniedziałek, 16 lipca 2012

Słynne Serie Filmowe: Spider-Man
Sama Raimi'ego

W kinach wylądował ostatnio Niesamowity Spider-Man i wszyscy zaczęli się zastanawiać po co historię człowieka-pająka opowiadać od początku, skoro całkiem świeża jest poprzednia seria o jego przygodach. A ja zdałam sobie sprawę, że filmów Sama Raimi'ego jeszcze nie widziałam. Dlatego też szybko nadrobiłam tą zaległość. Bo na nowego Spider-Mana mam zamiar wybrać się do kina i chcę wiedzieć, czy restart serii na jego temat był dobrym, czy może zbytecznym posunięciem.

Aha, jeszcze jedna sprawa. Gawith zwrócił mi ostatnio uwagę, że powinno się pisać „Spider-Man”, a nie „Spiderman”. Ale nie rozumiem czemu tak to sobie twórcy tego herosa wymyślili. W końcu skoro Batman, Superman i inni herosomani nie posiadają w swoich ksywach myślnika, to dlaczego Spider-Man go ma? A ja jestem leniem i kreseczki w Spider-Manie zapisywać mi się nie chce. Dlatego też ten jakże istotny element pajęczego imienia pojawi się tylko w tytułach pisanych większą czcionką. W pozostałej części wpisu Spider-Man będzie po prostu Spidermanem.


Spider-Man

Peter Parker, szkolne popychadło zostaje pewnego dnia ugryziony przez zmodyfikowanego genetycznie super-pająka, przez co nabywa pajęczych zdolności. Po tym, jak wujek Petera (po części z jego winy) zostaje zastrzelony przez zbira, chłopak postanawia przywdziać strój Spidermana i ratować Nowy Jork przed wszelkim złem. A do pokonania będzie miał nie tylko drobnych złodziejaszków, ale także ojca swojego najlepszego przyjaciela, który szaleje po mieście w stroju Zielonego Goblina.

Spiderman miał świetną obsadę aktorską. Na planie filmu znalazł się Tobey Maguire, James Franco i Willem Dafoe. Ale niestety kiepskiemu scenariuszowi nie pomogą nawet najlepsi aktorzy. Z całej wyżej wymienionej trójki najlepiej wypadł Franco, ale to dlatego, że losy granej przez niego postaci prezentowały się dość autentycznie. Najbardziej rozczarowywała mnie z kolei rola Dafoe'a. Facet nie był ani straszny, ani śmieszny. Nie wzbudzał litości, sympatii lub czegokolwiek innego. Owszem, miał zielony strój i fruwał, ale tak naprawdę, pod względem osobowości prawie wcale nie różnił się od innych, zupełnie anonimowych złoczyńców, z którymi rozprawiał się Spiderman.

No i jeszcze Tobey Maguire. Nie zgadzam się z tym, że facet nie nadawał się do tej roli. Nie, to po prostu postać, którą musiał zagrać została źle napisana. Przez pół filmu Maguire płakał lub wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać, ponieważ tak zostało napisane w scenariuszu i tego wymagał od niego reżyser. Gdyby twórcy filmu dali Peterowi Parkerowi więcej luzu, dystansu do samego siebie i po prostu - więcej jaj - wierzę, że Maguire byłby w stanie podołać takiej roli. Ale z pustego nawet Salomon nie naleje.

Przy okazji przeszliśmy do głównego elementu, który sprawił, że Spiderman mi się nie podobał. Film był po prostu za bardzo ckliwy i melodramatyczny. A to jest ostatnia rzecz, jakiej się oczekuje po filmach akcji z komiksowymi bohaterami w rolach głównych. A tutaj przeważało wzdychanie, użalanie się nad sobą i płakanie. Peter Parker może i dostał geny super-pająka. Ale co z tego, skoro pod maską Spidermana wciąż skrywał się zakompleksiony, pozbawiony pewności siebie i zapłakany dzieciak?

Przełknęłabym jeszcze jakoś żałosnego Zielonego Goblina. Przymknęłabym oko na kilka patetyczno-patriotycznych scen, z powiewającą amerykańską flagą w tle. Ale nie jestem w stanie znieść tego, że Spiderman jest postacią, której nie umiem podziwiać i której nie jestem w stanie polubić. O kibicowaniu już nie wspominając.


Moja ocena: 2/5



...i to samo w 3D:



Spider-Man 2

Jeśli chodzi o samego Spidermana, to od poprzedniej części cyklu nic się nie zmieniło. Sytuacja uległa nawet nieznacznemu pogorszeniu, bo teraz Peter Parker latając po mieście na pajęczych linach zaczął się dodatkowo zastanawiać, czy być albo nie być Spidermanem. A ja tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że koleś o takim podejściu do życia nie nadaje się po prostu do bycia superbohaterem.

Ale o dziwo tym razem nad wyraz dobrze wypadł główny filmowy antagonista. Doktor Octopus nie jest może postacią aż tak ciekawą, jak Nolanowski Jocker, ma w sobie jednak to coś. Klasę, poczucie humoru, niezły styl ubierania się. Przede wszystkim jednak - facet nie był w stu procentach czarnym charakterem. Może tylko powód jego przejścia na ciemną stronę mocy nie był do końca realistyczny i logiczny (prawdopodobieństwo, że mechaniczne ramiona mogłyby przejąć nad kimś kontrolę jest moim zdaniem równie duże jak to, że mnie mógłby opętać duch wściekłej deski do prasowania). Ale ze względu na fajność bohatera, byłam w stanie przymknąć na to oko.

Paradoksalnie Octopusowi udało się uratować Spidermana przyćmiewając go swoim własnym blaskiem. Bo niestety człowieka pająka mogłoby tu w ogóle nie być. Można by też było zastąpić go innym bohaterem. Ale Octopus stał się postacią na tyle fajną, że moim zdaniem cały film mógłby opowiadać tylko o nim.


Moja ocena: 4/5



...i to samo w 3D:



Spider-Man 3

Więcej niekoniecznie oznacza lepiej. W trzeciej części latania na pajęczynie, Spiderman musiał zmierzyć się z Sandmanem, Zielonym Goblinem Juniorem, Venomem (czyli ciemnym czymś z kosmosu), nowym fotoreporterem w redakcji Daily Bugle oraz samym sobą. Miało być mrocznie, ale niestety wyszło mhrocznie. A nowi złoczyńcy okazali się słabi. Nie ze względu na brak supermocy, ale z powodu kiepskiego scenariusza. Nie będę wypisywać wszystkich głupot w tym filmie zawartym. Nie dlatego, że mi się nie chce. Tylko po prostu - twórcy HISHE mieli do tej produkcji podobne zastrzeżenia, jak ja i ładnie pokazali je w swoim filmiku, który znajdziecie poniżej.

Wydaje mi się, że Spiderman 3 był nieco lepszy od pierwszej części. Ale tylko przez to, że prezentował się bardziej efektownie.


Co się zaś tyczy wszystkich trzech Spidermanów razem wziętych - mocno się rozczarowałam. Naczytałam się w necie, że to świetna seria i że filmy wchodzące w jej skład to dzieła wręcz przełomowe, jeśli chodzi o ekranizację komiksów. Tymczasem na mnie nie zrobiły one żadnego większego wrażenia. Może jestem już za stara na oglądanie takich rzeczy? Może gdybym miała naście lat, to zakochałabym się w Peterze Parkerze i ze łzami w oczach podziwiała jego melodramatyczne przygody? Ech, sama już nie wiem. Ale zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nowy, Niesamowity Spiderman też mnie nie rozczaruje, bo w końcu to film dla dwunastolatków. Ale cóż - nie dowiem się, dopóki tego filmu nie obejrzę, prawda? Tymczasem, jeśli chodzi o trzecią część Spidermana Sama Raimi'ego:


Moja ocena: 3/5



...to samo w 3D...



...i HISHE:

1 komentarz:

  1. Po tych opiniach strzelam, że "The Amazing" może Ci się podobać bardziej (ale nie polecam wydawać kasy na bilet, przynajmniej nie na 3D). Pierwszy Spidey rzeczywiście był emo, ale trochę taki miał właśnie być, słodki do mdłości dzieciak rzucony w dziwną sytuację. Ten nowy jest, zgodnie z bieżącymi standardami superherosów, jakiś bardziej arogancki, samolubny i żartowny. Ale tak, żaden z tych filmów nie grzeszy wybitnością.

    OdpowiedzUsuń
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...