oraz inne związane z tym tematem głupoty

niedziela, 12 sierpnia 2012

Ogólnie Rzecz Ujmując:
Marzenia czasem się spełniają

...to znaczy, nie moje marzenia, niestety. Ale innych ludzi, czasami tak.

Jednak po kolei. Wróciłam z wakacji, zaczęłam nadrabiać internetowe zaległości. I jedną z pierwszych rzeczy, na jakie zajrzałam, był YouTube, gdzie obejrzałam nowy House'owy fanvid Mélanie. O ten. A pod koniec widea zobaczyłam coś, czym Mélanie się do tej pory jeszcze nie chwaliła. Jej stronę internetową.


Pod adresem melanie-d.com znaleźć można między innymi fanowskie filmiki (w tym takie, które z YT zniknęły lub też wcale się na nim nie ukazały) oraz prace graficzne autorstwa Mélanie. Ale moim skromnym zdaniem, na największą uwagę na całej stronie zasługuje dział [H]ouse experience.

Jak się bowiem okazuje, tworzonymi przez Mélanie fanvidami zachwycili się nie tylko internauci tacy, jak ja, ale także - sami twórcy House'a, w tym nawet (lub prędzej - przede wszystkim) sam Hugh Laurie. Widełka spodobały się im tak bardzo, że niektóre z nich chcieli umieścić na DVD z serialem. Niestety to się nie udało, bo na drodze stanęły prawa autorskie.

Ale za to, gdy pewnego dnia Mélanie postanowiła wybrać się na wycieczkę do Kaliforni (kurcze, też bym tak chciała!) zaproszono ją do studia, w którym House był kręcony. A tam dziewczyna osobiście poznała Lauriego oraz resztę serialowej ekipy.


Naprawdę, jakaś taka radość wezbrała w moim sercu, gdy przeczytałam tą historię. Bo oto okazało się, że kreatywny fan, który po godzinach skleca coś na swoim domowym, niezbyt wydajnym komputerze, może zostać nie tylko oskarżony o łamanie copyrightu, ale także - naprawdę doceniony przez twórców dzieła, którzy go zainspirowali.

Przy okazji ta jedna historia sprawiła, że diametralnie zmieniłam zdanie na temat hollywoodzkich filmowców, których do tej pory uważałam za bezmyślnych, zapatrzonych w siebie i swoje prawa autorskie, gnębicieli twórców fan-artów. Cieszę się więc, że niektórzy z nich w końcu zrozumieli, iż kreatywnych fanów należy chwalić za ich prace, promować ich twórczość i proponować im współpracę.


Nie buszuję po internecie zbyt dużo i nie wiem, jak wielu fanów, takich jak Mélanie zostało docenionych przez swoich idoli. Ale bez względu na to, czy zdarza się to często, czy też nie, naprawdę szczerze Mélanie gratuluję, cieszę się z jej szczęścia i życzę, by w przyszłości dopisywało jej ono równie często.

Przy okazji też trochę jej zazdroszczę. No bo przecież - jakże by inaczej - też bym tak chciała! Ale jednocześnie, właśnie dzięki Mélanie poczułam się w jakiś sposób zmotywowana. No bo skoro jej taki wyczyn się udał, to może ja kiedyś spełnię swoje, na pozór równie nieprawdopodobne marzenia?

2 komentarze:

  1. Nie zdarza się często, acz - nie wiem, czy może też to czytałaś u Mierzwiaka - np. fan-arty takiego typka z sieci też trafią na okładki zbiorczego wydania wszystkich filmów o Avengersach, więc..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam ten wpis u Mierzwiaka. Ale nie wydaje mi się, by twórca tamtych fan-artów miał tyle samo szczęścia, co Melanie i mógł liczyć na uścisk dłoni któregokolwiek z Avengersów.

      Niemniej jednak, jak już wspomniałam - cieszę się, że filmowcy w końcu, powoli przestają traktować swoich fanów tylko jako „tych niedobrych, łamiących prawo autorskie piratów”. I trzymam kciuki, by w przyszłości pojawiło się więcej podobnych, docenionych przez swoich idoli szczęśliwców!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...