oraz inne związane z tym tematem głupoty

wtorek, 4 września 2012

Sierpniowe Szaleństwo Serialowe

Za bardzo nie ma o czym pisać, bo w końcu wciąż trwa serialowy sezon ogórkowy. Będzie więc tylko o dwóch tytułach, ale za to w nieco więcej, niż kilku zdaniach.


Breaking Bad

Troszkę oszukam, bo wspomnę dziś też o ostatnim, już wrześniowym odcinku.

Oczywiście, serial należy pochwalić. Bo scenariusz każdego odcinka był jak zawsze niegłupi, zdarzyło się kilka ciekawych zwrotów akcji oraz innych, naprawdę dobrze rozegranych rozwiązań. Tak, jak na przykład z chłopaczkiem na motorze - po prostu świetna klamra otwierająca i zamykająca odcinek.

No i jest jeszcze Walter White. Który - choć mogę się mylić - w tym sezonie nosi tylko niebieskie koszule. Walter White, o którym Gawith napisał, zaczął wzbudzać w widzach obrzydzenie. Przy czym osobiście nie zgadzam się z tym stwierdzeniem do końca, bo moim zdaniem w Walcie zawsze, od pierwszego odcinka pierwszego sezonu siedziało coś paskudnego. Tyle, że teraz te odrażające cechy zostały przez twórców serialu dodatkowo wyeksponowane.

Creepy - to angielskie słówko przychodziło mi do głowy za każdym razem, gdy widziałam Walta w tym sezonie Breaking Bad. Bo Walter stał się przerażający i zaczął wywoływać gęsią skórkę. U wszystkich. Nie tylko u mnie, jako widza, ale także u innych bohaterów serialu. I pal licho Skylar, bo jakoś nigdy nie lubiłam tej kobiety i jej zachowanie wydawało mi się przede wszystkim irytujące. Bardziej mam na myśli chociażby Jessego, który w ostatnim odcinku niby z nostalgią gadał z Walterem o starych, dobrych czasach. Ale tak naprawdę wciąż trzymał broń za pasem, gotów zastrzelić pana White'a, gdy tylko ten zrobi jeden, podejrzany ruch.

Chyba tylko Mike nie uważał Waltera za kogoś niebezpiecznego. Groźnego może tak, ale tylko na zasadzie „nigdy nie wiadomo, co głupiego ten świr tym razem wymyśli”. Ale nie bezpośrednio niebezpiecznego dla życia i zdrowia... No i jak w efekcie skończył Mike? No właśnie.


Brawa dla twórców serialu należą się także za to, że tym razem postawili przede wszystkim na dynamizm. Nie było ani jednego, ciągnącego się w nieskończoność odcinka, który miał za zadanie spotęgować napięcie i tak naprawdę nic znaczącego do fabuły nie wnosił. Nie, tym razem w każdym epizodzie mieliśmy nieprzerwaną akcję, trwającą niemal od pierwszej, do ostatniej minuty.

Owszem, można się doczepić, że niektóre z tych zagrań były mocno przekombinowane (tak jak na przykład napad na pociąg). Ale z drugiej strony hej, to tylko telewizja i nie należy brać wszystkiego zupełnie na serio!


Ale - no bo przecież musi pojawić się jakieś „ale” - to już chyba drugi sezon, w którym losy Waltera tak naprawdę kij mnie obchodzą. Przy czym nie wiem, czy jest to tylko i wyłącznie wina serialu, czy też może wpływ na to mały wakacje, upał, stres związany z sesją poprawkową. Być może po prostu - ja się starzeję. A może to naprawdę wina serialu i Waltera White'a? Nie wiem. W każdym razie prawda jest taka, że jestem tak jakoś wymęczona tym serialem. Za rok ma być wielki finał. Fajnie. Ale jak dla mnie mógłby być równie dobrze, za dwa lub pięć lat. Bo wcale nie obgryzam paznokci i nie uderzam głową w mur, zastanawiając się przy tym, „o rany, jak się to wszystko skończy?”

Ale mimo wszystko, moja ocena to wciąż: 5/5

Teen Wolf

Rozumiem, że to jest serial dla nastolatków, puszczany w wakacje, kiedy i tak nie ma niczego ciekawszego do oglądania. Ale hej, powinni trochę popracować nad psychologią niektórych postaci. No bo tak, w jednym odcinku mama Scotta dowiaduje się, że jej syn jest wilkołakiem i zamiast z biednym chłopakiem pogadać o jego problemach z nadmiernym owłosieniem oraz niepohamowaną potrzebą wycia do księżyca, kobieta postanawia strzelić focha i zamknąć się w pokoju. A wszystko po to, by wieczorem wybrać się na szkolny mecz i jakby nigdy nic z radością kibicować synkowi. Trochę to dziwne, prawda?

Z resztą mama Scotta nie jest tu jedynym problemem, bo w podobnie nieracjonalny sposób zachowywało się też kilku innych bohaterów.


Ale żeby nie było, zdarzyło się też kilka fajnych momentów. Jak na przykład scena, w której okazuje się, że wilkołak-zombiak (zapomniałam, jak ten drań miał na imię), zamiast prastarych, tajemnych ksiąg, trzyma wszystkie ważne informacje w e-bookach na komputerze. Ok, może jak o tym piszę, to nie ma w tym nic śmiesznego, ale uwierzcie mi, ta scena naprawdę wyglądała zabawnie.

Niestety sam finał był moim zdaniem mocno przekombinowany. I nie zwiastuje to niczego dobrego. Bo w takim wypadku w nowym sezonie będą kombinować jeszcze bardziej.

Ale z drugiej strony (tu się muszę powtórzyć), ten serial jest tylko produkcją dla nastolatków. I nie bez powodu emitują go w trakcie wakacji, gdy nie leci nic innego godnego uwagi. W związku z tym, nie mam zamiaru oceniać go bardzo ostro.

Moja ocena: 4/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...