oraz inne związane z tym tematem głupoty

wtorek, 30 kwietnia 2013

Krótkie Recki: Bajkowe Animki

Dziś wpis łączony. Czyli krótko o kilku animowanych produkcjach, które w ostatnim czasie (czytaj: przez ostatnie pół roku) udało mi się obejrzeć. Większość tytułów będzie dość nowych, ale pojawi się też kilka takich, które swoją premierę miały jakiś czas temu.

Aha, jeszcze jedno: kolejność opisywanych filmów jest przypadkowa.


Strażnicy Marzeń (Rise of the Guardians)

Zapowiadało się wspaniale. Święty Mikołaj uzbrojony w szabelki niczym Kozak i równie groźny Zając Wielkanocny, wyposażony w aborygeński bumerang (a poza tym cała masa innych, fantastycznych stworków). Ale niestety niegrzecznie i z przytupem było tylko na plakatach oraz zwiastunach.

To jednak nie koniec rozczarowań. Strażnicy Marzeń nie tylko nie posiadali interesującej fabuły i ciekawych postaci. Oni byli po prostu nudni! A końcowy morał był typowy dla disneyowskich bajek, w złym tego słowa znaczeniu. Po Dream Worksie spodziewałam się czegoś więcej!

Wniosek: wytatuowanie Świętego Mikołaja nie wystarczy, by zrobić dobry film.

Moja ocena: 2/5

Ralph Demolka (Wreck it Ralph)

Ten film dla odmiany, był równie dobry, jak zwiastun, który go zapowiadał. Pozytywnie zakręcony, z odpowiednią dawką humoru i postaciami, którym się naprawdę mocno kibicowało. Bajka z morałem, ale takim, który trafiał do wszystkich - w tym tych dorosłych widzów.

Co równie ważne, twórcom Ralpha Demolki udało się zachować równowagę pomiędzy produkcją dla komputerowych maniaków i taką dla zwykłych zjadaczy chleba. Dlatego film polecam wszystkim. Nie tylko fanom gier wideo.

Moja ocena: 5/5

Hotel Transylwania (Hotel Transylvania)

Kolejna, bardzo udana produkcja. Najzabawniejsze jest w tym wypadku podejście do tematu - poznajemy świat z perspektywy wampirów, mumii, wilkołaków i innych potworków, które boją się ludzi jak ognia i opowiadają o nich straszne historie.

Gwoli sprawiedliwości muszę napisać, że pojawiło się tutaj kilka dość głupich scen (mnie najbardziej nie podobała się ta z latającymi stołami oraz finałowe śpiewanie). Ale poza tym, była to naprawdę niezła bajka, podczas oglądania której nie nudziłam się ani przez moment.

Moja ocena: 5/5

Łowcy Smoków (Dragon Hunters)

Bardzo trudny do ocenienia przypadek. Bo z jednej strony fabuła, postaci oraz sama animacja są raczej dość kiepskie. Ale z drugiej - naprawdę zachwyciło mnie miejsce akcji. Mam tu na myśli te wszystkie latające skały, zamki i tak dalej. Uniwersum, jak z Avatara, z tą różnicą, że tutaj prezentowało się dużo ciekawiej (niektóre fruwające kawałki ziemi przypominały wręcz osobne planety).

Naprawdę, nie mogłam od tego wszystkiego oderwać wzroku. Choć w kilku momentach twórcy nieco przesadzili, a ja zamiast kolejnych, pełnych zachwytu „och” i „ach” myślałam sobie: „WTF, co palił autor scenariusza?!”. Na szczęście takich scen, jak ta, z latającymi, różowymi, puchatymi królikami nie było wiele, więc mogłam dalej spokojnie ochować i achować.

Moja ocena: 4/5

Hop

Hollywoodzcy twórcy dostrzegli niszę na rynku: mamy od groma filmów bożo-narodzeniowych, ale niemal wcale nie ma takich związanych z Wielkanocą. No to hop, zrobili taki film.

Problem w tym, że scenarzyści w ogóle nie mieli pomysłu na to, jak przedstawić królestwo Wielkanocnego Kicka. I pokazali go tak samo, jak Świętego Mikołaja. Mamy więc gigantyczną fabrykę pisanek - zupełnie taką samą, jak fabryka zabawek z bieguna północnego. A w jaki sposób rozwożone są te pisanki? Czymś, co przypomina mikołajowe sanie, z tą różnicą, że zamiast w renifery, zaprzężone są one w kurczaki.

Twórcom bajki nie udało się także wykorzystać potencjału, jaki drzemał w głównym bohaterze. Zając Wielkanocny, który nie chce kontynuować rodzinnej, pisankowej tradycji i postanawia zostać gwiazdą rocka. To mogłoby być coś. Ale nic ciekawego z tego niestety nie wyszło.

Moja ocena: 3/5

Kot w Butach (Puss in Boots)

Każda kolejna część Shreka jest gorsza od poprzedniej. A jedyną dobrą rzeczą, jaka pojawiła się w dalszych częściach przygód zielonego ogra był Kot w Butach. Kiedy więc dowiedziałam się, że Puszek będzie miał swój własny film, nie wiedziałam, co myśleć. Bo z jednej strony super, Kocur w roli głównej. Ale z drugiej - to miała być w pewnym sensie kolejna odsłona Shreka, a to nie wróżyło dobrze.

I koniec końców wyszło z tego coś pół na pół udanego. Bawiły żarty i westernowy klimat, cieszył Puszek oraz gitarowa muzyka. Ale jednocześnie to nie jest bajka, którą chciałoby mi się obejrzeć dwa lub więcej razy. O zapamiętywaniu i publicznym cytowaniu dialogów z Kota w Butach (oglądałam wersję z polskim dubbingiem), także niestety nie ma mowy.

Moja ocena: 3/5

Krudowie (Croods)

Ten jeden, jedyny raz polski dystrybutor powinien użyć wyobraźni i przetłumaczyć ten tytuł jakoś inaczej. Czy Jaskiniowcy nie brzmieliby dużo lepiej, niż Krudowie (wszak bardzo łatwo można się pomylić i powiedzieć Kurdowie).

Niemniej jednak film był bardzo dobry. Zabawny, dynamiczny i jednocześnie mądry (tylko mi się zdaje, czy też jest to uwspółcześniona wersja rozprawki filozoficznej o platońskiej jaskini?). Dodatkowo film był przyjemny dla oka i zaskakujący od strony wizualnej. Czy widzieliście kiedykolwiek wcześniej człapiące po ziemi wieloryby, mamuty w lamparcie cętki lub tygrysy szablozębne posiadające futro we wszystkich kolorach tęczy? Jeśli nie, a chcielibyście coś takiego zobaczyć, to powinniście poznać wesołą rodzinkę Krudów. Zwłaszcza, że prawdopodobnie wciąż można jeszcze spotkać ich w kinie.

Moja ocena: 5/5

ParaNorman

Amerykańskie słówko creepy chyba najlepiej oddaje klimat tego filmu. Od strony formalnej jest to dzieło prezentujące się po prostu przerażająco. Z tym wszystkim wspaniale kontrastuje historia ParaNormana, która jest naprawdę ładna i mądra.

Wydaje mi się, że to nie jest bajka dla dzieci (koszmary gwarantowane). Ale starszym widzom powinna się spodobać. Bo chyba każdy z nas czasem czuje się jak główny bohater, któremu dogadywanie się z duchami (albo z nieznajomymi internautami) idzie lepiej, niż z żywymi ludźmi (lub ze znajomymi z realu).

Tylko, że niestety - o ile początek ParaNormana bardzo mi się podobał, o tyle im bliżej finału, tym bajka była gorsza. I zakończenie okazało się być jedynie przyzwoite. Nie tak dobre, jak początek.

Moja ocena: 4/5

Sekret Księgi z Kells (The Secret of Kells)

Problem z bajkami w animacji 3D polega na tym, że ich twórcy chcą (w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak) możliwie jak najwierniej odwzorowywać rzeczywistość. Zupełnie inaczej do tego problemu podchodzą standardowe, dwuwymiarowe kreskówki, w których ważna jest symbolika i umowność. Właśnie takimi środkami wyrazu operowali twórcy Sekretu Księgi z Kells. Przy czym forma nie przerosła tutaj treści - obydwa te elementy doskonale się uzupełniały.

Poza kwestiami natury artystycznej, w filmie najbardziej podobało mi się to, że bajka ta starała się pokazać, jak w tamtych czasach ludzie postrzegali świat. Wikingowie zostali więc przedstawieni jak bestie z piekła rodem, a tytułowa Księga z Kells była czymś więcej, niż tylko tekstem zapisanym na papierze.

Sekret Księgi z Kells to kolejna bajka, która raczej nie jest dla dzieci. Ale tym razem bardziej z powodu tego, że małolatom opowiedziana tutaj historia może wydać się nudna i niezrozumiała. Za to dorośli widzowie (pod warunkiem, że nie tylko posiadają stary PESEL, ale także są naprawdę dorośli), powinni dostrzec w tym filmie coś więcej. Coś, co bardzo rzadko pojawia się w innych, współczesnych bajkach.

Moja ocena: 6/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...