oraz inne związane z tym tematem głupoty

środa, 25 lipca 2012

Prosto z Kina: Wrong

Kino studyjne, trzy rzędy foteli po dziesięć miejsc i niewielki ekran. Przyzwyczajona do obszernych sal w multikinie poczułam klaustrofobię. Ale zacisnęłam zęby - od prawie roku czekałam na ten film, więc zniosłabym wszelkie niewygody, byle go obejrzeć. Zwłaszcza teraz, gdy wybrałam się na pokaz przedpremierowy.

A gdy już zgasły światła, zadziałała magia kina. Nie przeszkadzał mi ani nieco zamazany i poszarpany obraz na ekranie, ani trzeszczenie dobywające się z głośników. Bo Wrong został nakręcony z myślą o takich właśnie małych, studyjnych salach. I wyświetlony w wielkim kinopleksie prawdopodobnie straciłby swój nastrój.


Na początek wróćmy jednak do poprzedniego filmu Quentina Dupieuxa, czyli do Opony. Bo przyznam szczerze - spodziewałam się po Wrong czegoś podobnego. Tymczasem, jest to zupełnie inne dzieło.

Rubber, podobnie jak występująca w nim opona, był filmem brutalnym, mocno zakręconym i dynamicznym. Wrong z kolei w swojej formie bardziej przypomina plakat, który go promuje. Jest przewrotny, a jakże, ale jednocześnie przepełniony pewnego rodzaju spokojem.


Załóżmy, że ktoś porwał waszego psa. Co byście zrobili? Prawdopodobnie zapytalibyście się ile wynosi okup, zagrozili, że zadzwonicie na policję. Wcześniej jednak zadalibyście jedno, zasadnicze pytanie: po co ktoś w ogóle miałby porywać waszego pupila?

A teraz powiedzmy, że z podobnym problemem musielibyście się zmierzyć we śnie. W takim wypadku nie zastanawialibyście się jak bardzo absurdalna jest sytuacja,w której się znaleźliście. Po prostu z większym lub mniejszym spokojem zaakceptowalibyście otaczającą was rzeczywistość.

Wrong w swojej formie przypomina taki właśnie sen. A główni bohaterowie choć owszem - czasami zadają sobie pytanie „dlaczego?” to jednak przez większość czasu odbierają abstrakcyjne sytuacje, które ich dotykają, jako coś całkowicie normalnego. I co więcej - do większości rzeczy podchodzą z nad wyraz dużym spokojem.

To wszystko może wydawać się nudne. Ale wcale takie nie jest. Udzielił mi się nastrój tego dzieła. Siedziałam w fotelu kinowym jak zahipnotyzowana oraz zrelaksowana tak, jakbym właśnie wybudziła się z drzemki i wciąż przebywała na granicy jawy i snu.


Dupieux jest twórcą, który lubi nieraz pokazywać tematy tabu. Pierwsza scena filmu wyglądała tak, jakby tym razem reżyser miał zamiar naprawdę mocno pojechać po bandzie. Potem jednak nie serwuje nam już z tego typu rzeczy. Przystopowuje z ekscesami do tego stopnia, że nawet wątek psiej kupy prezentuje się zupełnie nieobżydliwie. Pod tym względem, w porównaniu z Oponą, Wrong jest filmem naprawdę grzecznym, wręcz eleganckim. I piszę o tym, jako o czymś całkowicie pozytywnym.

Absurdów też jest w tym filmie jakby mniej i służą one przede wszystkim pogłębieniu poczucia nierealności, a nie jak to miało miejsce w Rubberze - pokazaniu, że pewne rzeczy mogą dziać się zupełnie bez powodu. Choć kilka elementów no reason w Wrong także się pojawia.

Kiedy pisałam o Oponie zastanawiałam się, czy film ten będzie się z Wrong jakoś łączył. Teraz przekonałam się, że obydwie produkcje są od siebie zupełnie niezależne i pozbawione jakichkolwiek powiązań. Sama nie wiem, czy to dobrze, czy też nie. Bo z jednej strony miło, że Dupieux stworzył coś zupełnie nowego. Ale z drugiej - nie przeszkadzałoby mi, gdyby gdzieś w tle, przez drugi plan przetoczyła się jakaś samotna opona.


Jeśli chodzi o fabułę filmu, to znów - podobnie jak w Rubberze, nie ma ona większego znaczenia. Główny ciężar spoczywa tutaj na aktorach i odgrywanych przez nich bohaterach. A ci prezentują się naprawdę nieźle. Każdy jest niezwykły, posiada własny charakter i jest w odmienny sposób udziwniony. I tyczy się to każdej, nawet najbardziej drugoplanowej postaci.

Brawa z mojej strony otrzymuje przede wszystkim czwórka głównych aktorów: Jack Plotnick, Eric Judor, Alexis Dziena oraz William Fichtner. W czołówce wymieniany jest jeszcze Steve Little, ale jego postać moim zdaniem nie była szczególnie ciekawa.

A korzystając z okazji, pozwolę sobie napisać kilka słów o Fichtnerze. Niestety, tak jak się obawiałam, William nie miał zbyt wiele do zagrania (pojawił się tylko w czterech krótkich scenach, ech). A jego postać, choć dość oryginalna i całkiem znacząca - nie była tak naprawdę bardziej szalona od pozostałych. Fichtnerowi należy się jednak pochwała za to, że specjalnie dla tego filmu zaczął mówić z innym akcentem. I konia z rzędem temu, kto odgadnie, co to miał być za akcent (ja wiem, ale wam nie powiem, ha!).


Jest jeszcze jedna rzecz, która odróżnia Wrong od Opony. Mianowicie ten nowy film posiada pewne dość proste, ale jednocześnie całkiem mądre przesłanie. To niby drobnostka, ale znów pokazuje ona, że ta produkcja nie jest do końca no reason. I bardzo dobrze, bo zawsze lepiej wyjść z kina z jakimś przemyśleniem, a nie jedynie zaskoczeniem, jakie wywołuje wystawienie się na dużą dawkę absurdu.


Wrong oficjalnie startuje w Polsce 3 sierpnia. Wydaje mi się, że warto wybrać się na niego do kina. Choćby tylko po to, by odpocząć od letnich blockbusterów.


Moja ocena: 5/5



...i to samo w 3D:

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...