Styczeń to czas nowych początków. Jedne seriale powróciły po świątecznej przerwie, inne po dłuższym odpoczynku - z nowymi odcinkami drugiej lub dalszej serii. Pojawiło się też kilku całkowitych świeżaków. A dzięki tym wszystkim nowościom - tegoroczny styczeń nie był ani trochę nudny.
Poza standardowymi ocenami, postanowiłam dodatkowo wyłonić serial miesiąca. Wyróżnienie to będę przyznawać co jakiś czas - przy czym, nie w każdej odsłonie Szaleństwa Serialowego, a jedynie wtedy gdy pojawi się produkcja naprawdę godna tej "nagrody".
Alcatraz
W 1963 roku Alcatraz zostało oficjalnie zamknięte, a więźniowie przeniesieni do innych placówek penitencjarnych. W rzeczywistości jednak wszyscy - zarówno skazańcy, jak i strażnicy - zniknęli. Teraz, w 2012 roku wszyscy wracają - nietknięci przez czas i co więcej - działający w taki sposób, jakby wykonywali ważne, powierzone im przez kogoś zadanie. Zbiegów ściga policjantka, opasły znawca historii Alcatraz oraz super tajny agent FBI.
Pomysł na fabułę serialu nie jest zbyt innowacyjny. Czymś bardzo podobnym jest Breakout Kings, z tym, że bez elementów science-fiction. Jednak mimo swojej powtarzalności Alcatraz prezentuje się naprawdę nieźle. Choć na pozór jest to kolejny sensacyjny serial proceduralny, w którym każdy epizod opiera się na złapaniu zbiega, to jednocześnie co odcinek dostajemy mały fragment układanki związanej z tajemniczymi wydarzeniami z 1963 roku.
Główni bohaterowie serialu są sympatyczni i prezentują się naprawdę nieźle. Przy czym wkurza mnie trochę pani policjantka, ponieważ jest to postać zbyt archetypowa, posiadająca wszystkie cechy typowe dla serialowych pań policjantek. Szkoda, bo gdyby zrobili z niej stróża prawa mniej idealnego, całkowicie innego niż pozostali przedstawiciele tego "gatunku" - Alcatraz sporo by na tym zyskał.
Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie było z kolei to, że w rolę tajnego agenta FBI wcielił się Sam Neill. Jakieś 10 lat temu strasznie lubiłam tego aktora. Potem mi przeszło, głównie z powodu tego, że facet zaczął grywać w kiepskich rzeczach. Wiedziałam, że ostatnio koleś z powrotem odnalazł się w show biznesie, ale jakoś nie chciało mi się oglądać produkcji z jego udziałem. Nie miałam też pojęcia, że Neill dostał rolę w Alcatraz. Stwierdzam jednak, że miło zobaczyć go ponownie. Bo choć przez ostatnie 10 lat facet posiwiał i skóra nieco zaczęła zwisać mu z twarzy, to jednak ciągle jest z niego naprawdę dobry aktor.
Wrócę jednak jeszcze na chwilę do serialu. Póki co Alcatraz prezentuje się naprawdę nieźle. Boję się jednak, bo jest to produkcja J.J. Abramsa, a jego seriale charakteryzują się tym, że ciekawie się zaczynają, a później kiepsko kończą. Trzymam jednak kciuki, by w tym wypadku tak nie było.
Moja ocena: 5/5Castle
Tutaj bez zmian, czyli bardzo dobrze. Jedynie w odcinku z burmistrzem wkurzyło mnie to, że od początku było wiadomo, że facet jest niewinny, bo to przecież przyjaciel Castle'a. Gdyby jednak koleś był mordercą, mogłoby się zrobić ciekawie. Zwłaszcza, że Castle współpracuje z policjantami tylko dlatego, że burmistrz mu na to pozwala. Gdyby więc pisarz stracił takie "plecy"... No cóż - niestety na nic moje gdybanie, bo burmistrz był niewinny. I przez to ten jeden odcinek nie był fajny.
Gdyby jednak wszystkie seriale musiały zmagać się tylko z głupotami tego typu, to świat byłby prawie idealny.
Moja ocena: 5/5Desperate Housewives (Gotowe na wszystko)
Nie jest źle, ale dobrze też nie. Serial coraz bardziej przypomina produkcje, które panie domu oglądają w trakcie prasowania lub gotowania obiadu. A to nie świadczy najlepiej o Gotowych na wszystko.
Z odcinka na odcinek wszystko robi się coraz bardziej przewidywalne. Żarty coraz mniej bawią, wzruszające zakończenia coraz mniej wzruszają, a puenta każdego odcinka coraz mniej daje do myślenia. Pocieszające jest tylko to, że ten sezon ma być ostatni. Dobrze więc, że w tym przypadku twórcy serialu mają nico oleju w głowie, nie przeciągają struny i wiedzą, kiedy skończyć. A w Hollywood coś takiego naprawdę nieczęsto się spotyka.
Moja ocena: 3/5Fringe
Powtórzę to samo, co napisałam wcześniej. Nie mogę się odnaleźć w nowej, Frędzlowej rzeczywistości. Nie jest źle, ale też - serial stracił swoją magię. Coś, co sprawiało, że po obejrzeniu każdego odcinka myślałam "Super!". Z tego też powodu mam problem z oceną, bo nie wiem, czy mi się to wszystko podoba, czy też nie. Ostatecznie będę mogła wypowiedzieć się w tej kwestii, po finałowym odcinku, gdy będę wiedziała, czy to wszystko miało w ogóle jakiś sens. A jak na razie...
Moja ocena: 3/5House
Po necie chodzą plotki, że serial może nie skończyć się na ty sezonie. Czy się z tego powodu cieszę? Nie wiem. Od kilku lat oglądam House'a tylko dla doktorka, a nie dla samego serialu. Ale nie tęskniłam za Gregiem teraz - gdy zrobił sobie prawie dwu miesięczny urlop i raczej nie będę płakać gdy dowiem się, że już go więcej nie zobaczę. Jednocześnie jednak fajnie przysiąść i spotkać się z Housem na nowo - nie rozpaczałabym więc także wtedy, gdyby miał powstać kolejny, dziewiąty już sezon.
Mam też drobny problem z oceną serialu. Bo oglądanie House'a przypomina trochę wypad z przyjaciółmi na piwo. Świetnie się bawiłam, ale jeśli zapytacie mnie - co podobało mi się najbardziej odpowiem, że nie wiem. W przypadku piwa ze znajomymi moja niewiedza nie jest spowodowana tym, że wypijam za dużo alkoholu. Po prostu zawsze jest fajnie, ale jednocześnie nigdy nie dzieje się nic szczególnego, co jest warte zapamiętania. Tak samo z doktorkiem. Serio, nie mam pojęcia co działo się w styczniowych odcinkach. Jednak było nieźle. Bo z Gregiem nie można się nudzić.
Moja ocena: 4/5Justified
Wrócił mój ulubiony Strażnik Teksasu Kentucky. Prawie jak u Alfreda Hitchcocka w pierwszym odcinku Raylan załatwił przeciwnika obrusem, a później napięcie już tylko rosło... I rośnie nadal. Do miasta zawitał nowy czarny charakter - facet z rewolwerem w rękawie marynarki. Aktor, który go gra ma w sobie coś tak dziwnego i niepokojącego zarazem, że bałam się go gdy pojawił się w Gotowych na Wszystko. Teraz również przechodzą mnie ciarki.
Uwielbiam ten serial za kilka rzeczy. Za to, że akcja dzieje się na zadupiu w Kentucky, a nie w Nowym Jorku, Los Angeles lub innej amerykańskiej metropolii, jak to ma miejsce w większości filmów i seriali sensacyjnych. Za to, że w tym Kentucky naprawdę coś się dzieje - bo choć na pozór wszyscy zajęci są tylko bezrobociem i stagnacją, w rzeczywistości każdy coś knuje i kombinuje. I przede wszystkim - za parę głównych bohaterów - antagonistów: Raylana i Boyda, z których żaden tak naprawdę nie jest ani "tym dobrym", ani "tym złym" i każdemu z nich kibicuje się równie mocno.
Większość seriali oceniam wysoko, ponieważ spełniają one swoje główne zadanie - nie nudzą mnie i dają mi rozrywkę. Justified zawiera w sobie dodatkowo coś więcej. Coś co trudno jest mi opisać słowami. Jest w nim po prostu pewna niezwykłość która sprawia, że jest ponad innymi produkcjami telewizyjnymi.
Póki co wyemitowano dopiero trzy odcinki trzeciej serii, może więc przedwcześnie się zachwycam. Może później ochłonę i podejdę do tego z nieco większym dystansem. Ale na obecną chwilę...
Moja ocena: 6/5Person of Interest
Oglądam z lekkim opóźnieniem, bo nie dane mi było zobaczyć dwóch najnowszych odcinków. Tu znowu się powtórzę - serial nie jest zły, ale też nie należy do tych, które trzeba koniecznie zobaczyć. Ot coś, co zapewnia rozrywkę po ciężkim dniu. Lubię głównych bohaterów, ale nie mam pojęcia, jak kolesie mają na imię - co chyba samo przez się świadczy o tym, jakie mam podejście do nich i całej produkcji.
Miesiąc temu życzyłam sobie, by wątek z CIA przeciągnął się na więcej epizodów, niestety nic z tego nie wyszło. Za to w ostatnim odcinku, który widziałam - pojawiła się cwana hakerka, która porządnie zaszła za skórę głównym bohaterom. Może więc ona zagości w serialu na trochę dłużej?
Moja ocena: 3/5Supernatural
Jest nieco lepiej, niż było wcześniej. Przeciągający się w nieskończoność wątek śmierci Bobby'ego w końcu został zamknięty. Bracia na moment przestali uganiać się za Lewiatanami. To wszystko sprawiło, że powstało kilka dość dobrych epizodów - niemal tak samo niezłych, jak te z poprzednich serii.
Bardzo podobał mi się odcinek z Eliotem Nessem, ten z Amazonkami też był niczego sobie. I z ich powodu w tym miesiącu Supernatural wypadł naprawdę nieźle.
Moja ocena: 3/5Sherlock
Najpierw film, potem serial - i tak tegoroczny styczeń stał się miesiącem Sherlocka Holmesa. Trudno mi ocenić, co było lepsze, bo jedna produkcja nijak ma się do drugiej. Filmowy Sherlock Holmes został nakręcony przede wszystkim z myślą o tym, by dać widzom dużo akcji i związaną z tym rozrywkę. Tymczasem telewizyjny Sherlock również zapewniał rozrywkę, ale zupełnie inną, bardziej intelektualną. Dlatego ciężko stwierdzić, która produkcja była lepsza. Każdej z nich przyświecał inny cel, który w obydwu przypadkach został spełniony.
Jednocześnie jednak gdybym miała komuś polecić tylko jednego Sherlocka, bez zastanowienia wskazałabym na angielski serial.
Dlaczego? Bo serial jest jak dobrze naoliwiona maszyna, w której każdy, nawet najmniejszy trybik został dopracowany do ostatniego szczegółu i jednocześnie zrobiony tak, by idealnie współgrał z innymi elementami. Bo każda z postaci, które pojawiają się w serialu jest nietuzinkowa i świetnie zagrana. Bo osoby, które przeczytał książki Artura Conan Doyle'a będą miały niezłą zabawę gdy zobaczą, jak przygody detektywa zostały "przełożone" na język współczesny. Bo ci, którzy książek nie czytali, będą bawili się równie dobrze. Bo montaż w każdym odcinku jest po prostu majstersztykiem, bo ścieżka dźwiękowa świetnie wpada w ucho. Bo efekty specjalne - choć nieliczne, zostały wykorzystane w przemyślany sposób i naturalnie współgrają z całością. Bo twórcy serialu co chwilę bawią się z widzem wykorzystując typowe, filmowe konwencje w sposób niekonwencjonalny.
I tak możnaby jeszcze długo, naprawdę długo wymieniać...
Nie będę zdradzać fabuły. Jeśli ktoś widział serial, to nie muszę mu udowadniać, że jest to dzieło genialne. A jeśli ktoś nie widział - tylko bym takiego kogoś skrzywdziła, zdradzając cokolwiek. Napiszę więc jedynie: jeśli jeszcze nie obejrzałeś Sherlocka nie zastanawiaj się i czym prędzej nadrób zaległości! Bo to jest jeden z tych seriali, które trzeba zobaczyć.
Muszę jednak o czymś wspomnieć. Mianowicie strasznie wkurzał mnie Moriarty. To był najbardziej irytujący czarny charakter, jakiego widziałam. I w sumie trochę mi szkoda z tego powodu, bo moim zdaniem Sherlock zasługiwał na przeciwnika, który byłby bardziej jak Jocker z Mrocznego Rycerza. Ale poza tą jedną rzeczą, nie mam absolutnie żadnych uwag.
Nowy sezon podobno ma wyjść już w przyszłym roku. Czy będzie równie dobry, jak dwa pierwsze? Wierzę, że tak.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.